sobota, 23 kwietnia 2016

W poszukiwaniu siebie

Jest 23 Kwietnia 2016 roku...  ostatni post opublikowałam prawie pięć miesięcy temu.

Na usta nasuwa się tylko jedno pytanie... Dlaczego?
Traktuję tego bloga bardzo osobiście, mimo świadomości że jest on publiczny.

W ciągu tych pięciu miesięcy w moim życiu bardzo wiele się wydarzyło, chociaż mam wrażenie że gdybym na bieżąco o tym pisała to teraz spotkałabym się z rozczarowaniem, i niechęcią do dalszej działalności.

Refleksje

Na samym początku, gdy założyłam tego bloga... wychodziłam z założenia że częste
publikowanie postów, kilka razy dziennie w jakiś sposób mnie zmotywuje a także nauczy systematyczności.

Myślę że to było jedno z głupszych założeń, bo skupiałam się najbardziej tylko na tym by coś opublikować a nie na tym by pisać o ważniejszych rzeczach niż na przykład owsianka.

Pisanie o zdrowym jedzeniu nie jest wcale złe, ale wydaje mi się że to zbyt monotematyczne... i że powinnam pisać o istotniejszych rzeczach a niżeli posiłkach.

Motywacja

Tutaj pragnę zaznaczyć, że opublikuję odrębny post na temat motywacji.
Teraz trochę przybliżę temat.

Otóż, jakiś czas temu całkowicie utraciłam własną motywację.
Nie mam do końca pewności co tak naprawdę do tego doprowadziło ale nie miałam zbyt wielu chęci do działania.
Czułam się bardzo źle, chyba najbardziej dlatego że wszystkich wokoło potrafiłam zmotywować, byłam w stanie udzielać dobrych rad... niestety sobie samej nie mogłam. Coś mnie blokowało.

Przez długi czas nie ćwiczyłam, praktycznie każdego dnia spałam po południu co w efekcie spowodowało bezsenność w nocy i permanentne zmęczenie w dzień.

Później wszystko poleciało już z górki, zaczęłam sobie za bardzo odpuszczać...
Mimo braku choroby nie chodziłam do szkoły tylko po to by ''dać sobie trochę luzu''.

Co najgorsze, z tego wszystkiego powstał zamknięty układ.

brak motywacji = dzień wolny od szkoły = chwilowe uczucie komfortu = poczucie winy, obawa przed konsekwencjami = kolejny dzień wolny = jeszcze większy brak motywacji

Pojedynek z samą sobą

W ostatnim czasie bardzo dużo myślałam o swojej osobie.

Nigdy nie porównywałam się do innych w kwestii osobowości, bo było to dla mnie coś totalnie bez sensu.

Niestety kiedyś oceniałam się bardzo surowo i często, porównywałam do innych w kwestii wyglądu zewnętrznego.

Jednak w pewnej chwili zatrzymałam się, i stwierdziłam że jestem w pełni SOBĄ.

I że tak naprawdę nigdy nie mogę pozwolić na to by zacząć udawać kogoś kim nie jestem, tylko w celu przypodobania się komuś, w celu zyskania jego fałszywej sympatii... NIGDY.

Zdałam sobie sprawę, że mam wiele zaufanych, fajnych osób wokół siebie, które uwielbiają mnie za to kim jestem, za moją spontaniczność, otwartość, po prostu za to że nikogo nie udaję.

I to jest mój sens życia - ludzie.

Gdy zrozumiałam że inni muszą widzieć mnie taką jaka jestem, a nie taką jaką chcą mnie zobaczyć...

...odzyskałam motywację!

Ustawiłam budzik, wstałam, pozbierałam się, i poszłam do szkoły.

Poczułam się lepiej, wróciło uczucie wewnętrznej siły i wiedziałam że się zmobilizowałam.

Mimo świadomości że niektóre osoby nie przepadają za mną bo po prostu mamy inny system wartości, inne priorytety... wciąż pamiętałam o wielu innych które są jak moi sprzymierzeńcy!

Wczoraj, w piątek obudziłam się 25 minut przed rozpoczęciem zajęć, mimo wszystko poczułam potrzebę zdążenia na pierwszą lekcję... i udało mi się, z małym poślizgiem ale mimo wszystko byłam obecna. To dało mi ogromną satysfakcję, że nie odpuściłam sobie.

Na koniec...

Myślę że jak na wpis po tak długiej przerwie, trochę przybliżyłam własne myśli :)

Opisałam sytuację, by pokazać na własnym przykładzie że zbyt dużo przemyśleń nad sobą nie skutkuje niczym dobrym.

''Nie myśl o tym, po prostu to zrób i nie bój się żyć!''
 -Koteł